Wpadło nam ostatnio kilka fajnych ginów… Pytanie, co z nimi robimy? Próbujemy? 邏邏邏 Próbujemy! Od 18.00. #theptakipies #cocktailbar #szczecin
Pie" as a term for the bird dates to the 13th century, and the word "pied", first recorded in 1552, became applied to other birds that resembled the magpie in having black-and-white plumage. Description. The adult male of the nominate subspecies, P. p. pica, is 44–46 cm (17–18 in) in length, of which more than half is the tail.
Preheat the oven to 180C fan/gas mark 6 and line a roasting tin with baking paper. Put the remaining demerara sugar in the lined roasting tin and bake in the oven for 10-15 minutes to warm through
Vay Tiền Nhanh. Ptasie potrzeby odgrywają bardzo ważną rolę w prawidłowym funkcjonowaniu ptaków. Należy przygotować mieszkanie na przybycie nowego członka rodziny. Doskonale pomogą w tym specjalistyczne podręczniki. Decyzję o zakupie zwierzęcia trzeba dokładnie zaplanować. Należy wziąć pod uwagę warunki finansowe, mieszkaniowe, styl życia opiekuna i jego potrzeby są różnorodne w zależności od gatunku nabytego ptaka. Należy sprostać tym wymaganiom, żeby ptak był zdrowy, radosny i długo żył. Trzeba zadbać o stan psychiczny i fizyczny zwierzęcia. Ptak źle karmiony i trzymany w nieodpowiednich warunkach, będzie miał problemy zdrowotne i często behawioralne. Należy eliminować stres z życia ptaka bądź go dietaPtasie potrzeby to przede wszystkim dobrze zbilansowana dieta w zależności od gatunku. Należy również wziąć pod uwagę stan zdrowia ptaka, jego kondycję, styl życia, wiek i zapotrzebowanie energetyczne. W sprzedaży nie brakuje różnych karm przeznaczonych do określonego gatunku i wieku potrzeby są bardzo ważne w życiu ptaków. Karmę suchą można również przygotować samodzielnie, odpowiednio dobierając do niej ziarno. Należy pamiętać, że małe ptaki mają bardzo duże zapotrzebowanie energetyczne. Niesamowicie ważnym źródłem witamin i minerałów są: młody mniszek lekarski, gwiazdnica pospolita czy zieleninom wielu ptakom należy podawać białko zwierzęce, ponieważ dostarcza ono niezbędnych aminokwasów. Białko zwierzęce podaje się w formie karmy miękkiej. Najlepszym jego źródłem jest kurze jajo w ilości 50 g. Należy zmieszać je z 40-50 g tartej bułki i 4% mieszanki mineralno-witaminowej. Ulubione przysmaki ptaków trzeba ograniczać, ponieważ wiele zwierząt ma skłonności do potrzeby ptakaPtasie potrzebyprzed nabyciem zwierzęcia powinny być znane potencjalnemu właścicielowi. Podopieczny musi mieć zapewniony dostęp do światła dziennego i świeżego najważniejszych potrzeb ptaków należy zaliczyć:Pokaźne ptasie mieszkanie w postaci klatki, witryny pokojowej czy woliery zewnętrznej w zależności od rozmiaru ptaka i jego wyposażenie klatki w żerdki, gałęzie, kryjówki, konary, drzewka czy budkę lęgową. Wyposażenie ptasiego mieszkania uzależnione jest od wymagań dietę w odpowiednich dawkach dziennych. Żywienie ptaka powinno być dostosowane do jego wieku, stanu zdrowia i stopnia aktywności fizycznej bądź wedle zaleceń i czystą wodę, która powinna być często poidełka i karmniki, myte po każdym ptaka przed intensywnym promieniowaniem słonecznym i podopiecznego z klatki od czasu do czasu w pokoju przy zamkniętych oknach i warunki bytowania bez narażania ptaka na cierpienie czy dom dla ptakaPtasie potrzeby nie ograniczają się tylko do właściwej diety, ale również do stworzenia w mieszkaniu odpowiednich warunków bytowania. Wypuszczając ptaka z klatki należy usunąć z pokoju toksyczne rośliny, zamknąć drzwi i okna, uniemożliwiając podopiecznemu ucieczkę. Należy również zabezpieczyć przewody elektryczne i meble podsunąć pod jak jest to pokój pozbawiony umeblowania, gdyż ptak fruwając i prostując skrzydła ma dużo wolnej przestrzeni. Poza tym nie zaklinuje się pomiędzy regałami. Z pomieszczenia, gdzie znajduje się ptak trzeba również usunąć ostre przedmioty i plastikowe torby. Potrzeby dużych ptaków znacznie mogą odbiegać od ich małych ptaki potrzebują przede wszystkim dużo przestrzeni do tego względu doskonale nadają się dla nich duże witryny pokojowe czy zewnętrzne woliery ogrodowe. Jeżeli dysponujemy domem i mamy wolny pokój, to możemy go odpowiednio zaadaptować dla ptaków. Zewnętrzne woliery powinny być częściowo zadaszone i posiadać miejsce do schronienia przed wiatrem, słońcem czy potrzeby powinien spełniać opiekun ptaka. Nie należy zaniedbywać zwierzęcia. Ptak powinien zostać otoczony troskliwą opieką. Na początku należy zapewnić pupilowi potrzeby fizjologiczne, a później sprostać jego innym wymaganiom. Ptak z klatki zawsze powinien być wypuszczany pod nadzorem opiekuna. Znając i stosując ptasie potrzeby można zapewnić zwierzęciu bezpieczne i szczęśliwe TAKŻEMaty dla psaMaty dla psa spełniają różne role. Nie brakuje na rynku rozmaitych mat. Różnią się one między sobą: wielkością, barwą, materiałem, ...Czytaj DalejPtasie pióraPtasie pióra w życiu skrzydlaków odgrywają bardzo istotną rolę. W wyniku ewolucji powstało wiele gatunków zwierząt i różnych tworów naskórka ...Czytaj DalejKoratKorat to kot pochodzący z Tajlandii, który jest starożytną rasą naturalną. Ten nieduży kot jest niezwykle inteligentnym stworzeniem. Jest to ...Czytaj DalejMętna woda w akwariumMętna woda w akwarium stanowi niebezpieczeństwo dla ryb. Zmętnienie może być tylko czasowe lub ciągle narastać. Nie powinno dochodzić do ...Czytaj DalejNutria amerykańskaNutria amerykańska to królestwo: zwierząt, gromada: ssaki, typ; strunowce, rząd: gryzonie. Należy ona do rodziny kolczakowatych i podrodziny kolczaków. Zwierzęta ...Czytaj DalejPchły u psaPchły u psa to pasożyty zewnętrzne, które stanowią zagrożenie dla jego zdrowia i kondycji. Mogą być przyczyną nieprawidłowego rozwoju i ...Czytaj DalejNajszybszy kotNajszybszy kot to gepard grzywiasty, który jest drapieżnym ssakiem. Pochodzi on z rodziny kotowatych i podrodziny kotów. Zwierzęta te należą ...Czytaj DalejKróliczek miniaturowyKróliczek miniaturowy to królestwo: zwierząt, gromada: ssaki, rząd: zajęczaki i rodzina: zającowate. Należy on do grupy: królika europejskiego. Współcześnie jest ...Czytaj Dalej
Gwarek (ptak) to stworzenie średniej postury, które zasłynęło na świecie jako naśladowca głosów. Jego umiejętności naśladownictwa są niebywałe i mogą budzić podziw. Niektórzy uważają, że w odwzorowywaniu głosów, a nawet ludzkiej mowy ptak gwarek nie ma sobie równych i robi to lepiej nawet od papugi. Właśnie dlatego wiele osób decyduje się na zakup takiego ptasiego towarzysza. Chcesz aby także tobie poprawiał humor każdego dnia? Najpierw poznaj tego uroczego zwierzaka bliżej. Pomoże ci w tym nasz artykuł! Gwarek czczony, czyli skąd taka nazwa? Gwarek to sporawy ptak, osiągający około 30 cm długości w dojrzałej fazie życia. Jedną z odmian jest gwarek czczony. To zwierzak z dużym pomarańczowym dziobem i bardzo silnymi nogami. Stworzenie to wyróżnia zwłaszcza płatek skóry bez opierzenia, który możesz zobaczyć tuż za głową. A skąd tak ciekawa nazwa jednego z podgatunków ptaka? Przez mieszkańców Indii jest on szczególnie ceniony. W indyjskiej mitologii uchodził za świętego, a w dwóch częściach kraju został uznany za ptaka stanowego. To bez wątpienia dowód na to, że w niektórych częściach Azji jest on rzeczywiście czczony. Pozostałe odmiany to gwarek floreski;gwarek wielki;gwarek turkusowy. Gwarek – ptak, który naśladuje dźwięki i mowę człowieka Dla kogo warto polecić gwarka? Ptak ten jest zwierzakiem, który odnajdzie się w domu osoby, która nie ma zbyt wiele czasu. W przeciwieństwie do papugi gwarki nie wymagają niczyjej uwagi ani czułości. Lubią też zostawać same, z dala od uwagi człowieka. Taki skrzydlaty pupil to jednak doskonały towarzysz, który potrafi świetnie naśladować dźwięki. Oznacza to, że może udawać klakson, krzyki, śmiech, a nawet słowa wypowiedziane przez domowników. Jego towarzystwo powinno poprawić ci nastrój, chociaż czasem możesz gryźć się w język, by ptak nie powtarzał czegoś, czego nie powinien. Ptak gwarek – co je i jak o niego dbać? Gwarek to ptak, który z chęcią zjada owoce, warzywa i owady. To, co je, jest określane mianem pokarmu dla miękkojadów. Podstawę jego diety stanowi oczywiście nektar, ale w domowych warunkach musisz zadbać przede wszystkim o to, aby nie zabrakło mu białka zwierzęcego. Zapytaj sprzedawcę w sklepie zoologicznym o specjalny pokarm dla gwarków. Gotowe pokarmy dla gwarka znajdziesz także w internecie, ale wówczas czytaj ich opis. Co jeszcze zje gwarek? Ptak polubi też kawałki ugotowanego jajka na twardo i liście. Gwarek ptak – hodowla, czyli najlepsza klatka i nie tylko Jeżeli interesuje cię hodowla gwarka, musisz wiedzieć w jakich warunkach domowych żyje mu się najlepiej. Gwarek jest trzydziestocentymetrowym ptakiem, który potrzebuje odpowiedniej klatyki. Powinna mieć przynajmniej: 120 cm długości;100 cm wysokości;60 cm szerokości. Pamiętaj też o drewnianych żerdkach, aby ptak gwarek mógł się swobodnie poruszać, a także o wyścielonym papierem chłonnym podłożu. Obydwa te elementy warto wymieniać jak najczęściej (papier nawet trzy razy dziennie, jeśli jest taka potrzeba). Dzięki temu twój pupil będzie radosny i się oswoi. Gwarek ptak – ile żyje i dla kogo będzie dobrym kompanem? Jak długo będzie mógł towarzyszyć ci gwarek? Ptak żyje około ośmiu lat. Przez cały ten czas powinien być bardzo towarzyski i wesoły, jeśli został oswojony. Niestety, nie lubi innych ptaków, dlatego jeśli interesuje cię hodowla gwarka, postaw na wyłącznie na osobnika tego gatunku, aby zwierzęta się nie kłóciły. Pamiętaj też, że gwarki nie są ciche, co czasami może być nieprzyjemne dla ucha, zwłaszcza jeżeli nauczą się naśladować czajnik, dzwonek do drzwi czy szum odkurzacza. Ptak gwarek bardzo lubi brudzić, także poza klatką. Jeśli zależy ci na porządku, nie będzie to odpowiedni pupil do twojego domu. Gwarek – cena Ile kosztuje gwarek? Ptak jest ceniony za swój piękny głos i umiejętność naśladowania każdego dźwięku, dlatego nie spodziewaj się, że będzie tani. Na giełdzie ptaków egzotycznych za osobnika możesz zapłacić nawet około dwa tysiące złotych. Na tak wysoką cenę wpływ ma również to, że gwarki trudno rozmnożyć samodzielnie. Masz jednak pewność, że twój wybór to gwarek ptak? Gdzie kupić takiego zwierzaka? Warto szukać w sprawdzonych sklepach zoologicznych. Innym miejscem jest internet, gdzie pojawiają się ogłoszenia. Pamiętaj jednak, by nie kupować kota… a raczej gwarka w worku! Jak rozpoznać młodego gwarka? Ptak gwarek, gdy jest młodziutki, ma tuż za głową charakterystyczny biały pasek z nieopierzoną skórą. Z biegiem czasu pasek ten staje się żółty. Po tym najszybciej rozpoznasz wiek swojego gwarka, ale są również inne metody: zwisające „korale” skóry, oznaczają, że gwarek ptak jest młody;matowe pióra mają tylko młode gwarki, natomiast błyszczące występują u starszych osobników. Jak oswoić gwarka? Gdy już kupisz młodego gwarka, musisz spędzać z nim jak najwięcej czasu. Podchodź do klatki, mów do niego spokojnie i podawaj mu ulubione przekąski. Jednocześnie jednak musisz unikać gwałtownych ruchów i hałasu. Jeśli będziesz często coś powtarzał, ptak zapamięta te słowa i zacznie je naśladować. Zważaj na to, co mówisz w jego obecności. Jak dobrą pamięć ma gwarek? Ptak jest w stanie zapamiętać około 30-40 słów. Aby go oswoić, rób to, o czym wspomnieliśmy wcześniej i zachowaj cierpliwość. Na pewno zyskasz przyjaznego i zdolnego gwarek to niesamowite stworzenie, które imponuje wszystkim zdolnościami do naśladowania dźwięków. Jeśli chcesz, aby twój ptak potrafił gwizdać jak czajnik, dzwonić, mówić, a nawet śpiewać, koniecznie kup sobie gwarka. Ptak ten nie jest trudny w hodowli i nie wymaga zbyt wiele uwagi. Niestety, potrafi mocno brudzić zarówno w swojej klatce, jak i poza nią. Jeśli jednak jesteś przekonany do takiego zwierzaka, przygotuj się na sprzątanie i… niemały wydatek. Szukaj w sprawdzonych miejscach tylko młodych okazów, by ptak towarzyszył ci jak najdłużej, ponieważ gwarek nie należy do gatunków długowiecznych.
Historya o ptaku, co był psem ================= i o psie, co był ptakiem. — Niech mi wujaszek opowie jaką ładną bajkę — powiedział Heniuś. — Jaką chcesz bajkę? O kopciuszku czy o kocie w butach, albo może o czerwonym kapturku? — O kopciuszku... Albo nie! — o czerwonym kapturku... Nie, nie! Lepiej o kopciuszku — Nie, już wiem! O kocie w butach... — No, więc o czem? o kocie? — Nie, niech mi wujaszek nie mówi o kocie, tylko o Jasiu i Małgosi... Albo nie! O kopciuszku... — Więc o niczem i o wszystkiem. Dobrze? — Nie, nie! O wszystkiem. — No, więc powiedz ostatecznie! — No, już powiem... O kopciuszku! Nie, o Jasiu i Małgosi. Albo o Pawle i Gawle. — A widzisz — nigdy nie wiesz, czego chcesz. — Ale ja wiem, czego chcę. — A jakże, wiesz. Tak samo zupełnie, jak było z pieskiem i ptaszkiem. — A bo ja chciałem pieska. — Ale też chciałeś ptaszka... Tak nie można... Wybieraj sobie: albo pieska, albo ptaszka... Jeżeli ty wybierzesz pieska, to ptaszek będzie dla małego Jasia. A jeżeli ty wybierzesz ptaszka, to Jasio dostanie pieska. Już trzeci dzień piesek i ptaszek są u mnie, a jeżeli się nie zdecydujesz, to piesek sobie pójdzie, a ptaszek wyfrunie. I nic nie będziesz miał. Rozumiesz. — Niech piesek nie ucieka — ani ptaszek... Ja się namyślę... Chcę pieska! — No, dobrze... — Albo nie. Niech mi wujaszek da ptaszka albo lepiej pieska. — A widzisz! Znowu się zaczyna... Opowiem ci bajkę o jednym moim znajomym chłopczyku. — A ja czy go znam? — Nie wiem... Może go znasz. — Jak się ten chłopczyk nazywał? — Nazywał się Heniuś! — Heniuś! Ha-ha! to tak, jak ja. — Właśnie. Bardzo był do ciebie podobny. — A czy to był grzeczny chłopczyk? — Jak się zdarzało. Czasem grzeczny a czasem nie bardzo. Ale największa jego wada była taka, że ten chłopczyk nigdy nie wiedział, czego chce... Raz mu się zdawało np., że bardzo chce iść do ogrodu, a potem wcale nie chciał. I tak od samego rana mamusię swoją martwił, bo o co go zapytałeś, to mówił co minuta inaczej. Przy śniadaniu mama go pyta: Czego chcesz, herbaty czy mleka? A on na to: Proszę herbaty — nie, nie! proszę mleka — albo nie! herbaty... — Może chcesz herbaty z mlekiem? — Dobrze, dobrze! nie, nie! Czystej herbaty! nie! nie! mleka — osobno, dużo mleka! Albo lepiej kawy, albo nie! herbaty z mlekiem, o to najlepiej! — Cóż mama miała robić? Powiedziała mu: — Jesteś kapryśny i nieznośny nudziarz! Aż tu Heniuś, choć już duży był chłopiec, miał pięć lat, rozpłakał się ze wstydu: Nie jestem nudziarz, ani kapryśnik! Niech się mama nie gniewa na mnie! — Dostaniesz mleka i koniec. I wypił mleczko. Po śniadaniu mama się zaczęła ubierać do miasta. — Heniusiu! powiedziała, czy chcesz iść zemną? Pójdziemy do ogrodu i do cioci Tosi. — O, bardzo chcę! W ogrodzie jest ładnie, a Mieczyka dawno nie widziałem — Dobrze! To cię Katarzyna ubierze i zaraz wyjdziemy. — Ach, nie! kiedy ja wolę zostać w domu, nie pójdę do ogrodu. — No, to zostań, Kasia ci opowie ładną bajkę. — Kiedy ja nie chcę bajki, ja nie zostanę w domu, ja pójdę z mamusią. — Dobrze, to ubieraj się, i zaraz wyruszymy. — Zaraz? kiedy ja nie chcę zaraz, poczekamy troszeczkę — zresztą, ja wolę siedzieć w domu. — Więc jakże, chcesz czy nie chcesz? Powiedz odrazu! Zostajesz w domu czy idziesz na przechadzkę? — Idę, zostaję — nie, idę, a jakże, idę z mamą, albo nie! bo Mieczyk zawsze się ze mną bije, albo pójdę, bo tam w ogrodzie są takie ładne łabędzie — albo nie! zostanę... — Dosyć tego — powiedziała mama. — Cierpliwość można stracić z tym chłopcem. Nigdy nie wie, czego chce. Raz tak, raz owak. To chce, to nie chce... Nie zawsze może być herbata z mlekiem... Nie można razem iść do ogrodu i siedzieć w domu. Już nie będę cię pytała: pójdziesz i cała rzecz. — Heniuś zaczął płakać i wołał: Ja chcę zostać w domu! Ja nie pójdę! — Ale mama nie zwracała na to uwagi, i chociaż Heniuś miał czerwone oczy, niańka go ubrała, i poszedł z mamą, naprzód do cioci Tosi, a potem razem z ciocią i z Mieczykiem do ogrodu. Bawił się doskonale: Heniuś z Mieczykiem gonili się po ogrodzie, przyglądali się łabędziom w sadzawce i bawili się w konie. Ciocia miała ze sobą cukierki angielskie, i dała dzieciom po trzy sztuki, a potem pili wodę przy studni. Heniuś zapomniał o tem zupełnie, że nie chciał iść i kaprysił w domu, martwiąc swoją mamusię, którą naprawdę bardzo kochał. — Widzisz — powiedziała mama do Henia — jak to dobrze, żeś poszedł do ogrodu. Zabawiłeś się, pobiegałeś, uśmiałeś się i jeszcze dostałeś cukierków od cioci. I trzeba to było tyle kaprysić, zanim wyszedłeś? Powiedz naprawdę. Ale Heniuś nic nie odpowiedział. Jak ci się zdaje, dlaczego? — Bo się wstydził. — Właśnie. Widział, jak to nieładnie tak się wahać i nie wiedzieć nigdy, czego się chce, a czego nie chce. — Ale ten chłopczyk się poprawił? — zapytał nagle mały słuchacz. — W bajeczkach tak bywa, ale na prawdę, to długi czas minie, zanim się chłopiec niegrzeczny poprawi. Mamusia była z Heniem bardzo cierpliwa i łagodna, ale tatko był surowy. Opowiem ci teraz, jak został ukarany mały Heniuś za to, że kaprysił z ojczulkiem. Miał on jedną ciocię w Częstochowie, ciocię Helę; ta ciocia miała dwie bardzo grzeczne córeczki, Zosię i Milę, a właśnie były imieniny cioci, i tatuś postanowił jechać do Częstochowy. Przygotował walizki i podarunki i powiedział: „W niedzielę, za trzy dni, wyjeżdżam i Henio pojedzie ze mną“, Heniuś bardzo się ucieszył i przez cały czwartek o niczem nie mówił, tylko o Częstochowie, o cioci, o swoich siostrach ciotecznych, jakie ładne mają zabawki, jak spacerują po Alei, jak chodzą do kościoła na Jasnej Górze, gdzie taka śliczna Matka Boska jest na starożytnym cudownym obrazie, i wiele innych rzeczy go zajmowało. Cieszyło go bardzo, że mamusia wyjmować zaczęła walizy i różne zapasy gotować na drogę i przypominał sobie dworzec kolei Wiedeńskiej. Tylu ludzi, tylu chłopczyków i dziewczynek, każde z mamą albo tatusiem siada do wagonu, a każde ma walizki, kuferki, zawiniątka, zabawki i cukierki. Hałas i życie ogromne dokoła, a tu dzwonek dzwoni: bum! bum! a portyer woła: „Do Granicy! Do Sosnowca! Do Częstochowy!“ Lokomotywa świszcze: szu, szu, szu! Kłęby pary buchają z komina, a konduktor przychodzi do wagonu i pyta: „Proszę o bilet!“ Tatuś daje bilet, a konduktor tak zabawnie robi dziurkę w bilecie jakiemś ostrem narzędziem. Wszystko to przypominał sobie Heniuś, bo już rok temu jeździł do cioci. Z ożywieniem też opowiadał całą rzecz, i dzwonił jak dzwonek, świstał jak lokomotywa i obchodził wszystkich jak konduktor, mówiąc ciągle: „Proszę o bilet!“ albo wołał: „Do Skierniewic! Do Granicy! Do Sosnowca!“ Słowem cały dzień było jak najlepiej, ale nazajutrz stało się coś dziwnego. Heniuś obudził się w dobrym humorze i niewiadomo dla czego, ze słyszanych dokoła rozmów starszych osób, zaczął tak mówić: „Towarzysze i towarzyszki! Stan wojenny zniesiony!... Niech żyje konstytucya! Niech żyje Polska!“ Przy śniadaniu dopiero zaczął grymasić: nie wiedział, czy chce herbaty czy mleka, a gdy ojciec spojrzał na niego trochę gniewnie, zawołał nagle: — Nie pojadę z tatusiem. Nie pojadę do Częstochowy! — Jak ci się podoba. Ja cię nie zmuszam. I już cały dzień chłopczyk był nachmurzony i ciągle tylko mówił: „Nie pojadę!“ Dopiero pod wieczór na nowo się w nim obudziła chęć zobaczenia Zosi i Mili i znowu powiedział ojcu: „Pojadę z tatusiem do cioci.“ Ojciec się zgodził, oczekując soboty, bo to była wigilia odjazdu. „No cóż, jedziesz czy nie jedziesz?“ — „Pojadę! albo nie, nie pojadę! Pojadę, nie pojadę!“ I znów zaciął się, że nie pojedzie. — „Pamiętaj, że ostatni raz cię pytam; namyśl się dobrze, bo już ja nie zmienię zdania. Pojedziesz czy nie pojedziesz?“ — „Nie pojadę!“ Nazajutrz rano o godzinie ósmej tatuś zaczął się wybierać w drogę; przygotował walizkę, w której, oprócz ubrania były wyborne ciastka i cukierki dla cioci i dziewczynek, były też zabawki i książeczki. Służąca zbiegła na dół po dorożkę, a Heniuś przyglądał się temu wszystkiemu i mówił: — „Ja chcę pojechać!“ — „Zapóźno, odrzekł ojciec, dość kaprysiłeś; powiedziałem ci, że raz musisz postanowić, czego chcesz. Nie chciałeś, nie jedziesz. Skończone!“ Ale mama powiedziała: — „Niech się ojczulek nie gniewa. Heniuś pojedzie! Kasia go ubierze do drogi!“ Ojciec się zgodził. Heniuś na chwilę się uradował, ale wnet zawołał: — „Nie, ja nie pojadę!“ Tymczasem dorożka zajechała, tatuś pożegnał się z rodziną i odjechał sam, a Heniuś przez okno patrzył na odjeżdżającą dorożkę i łzy ciurkiem zaczęły mu płynąć z oczu. „Ale ja chciałem, ja chciałem pojechać z tatusiem!“ I teraz dopiero przypomniał sobie dobrą ciocię i siostrzyczki cioteczne i całą Częstochowę i konduktora z torebką i dzwonek i świst lokomotywy i (prawdę mówiąc) rozbeczał się, jakby miał dwa lata. Tak był ukarany Heniuś za grymasy; za to, że nie wiedział nigdy, czego chce, a czego nie chce. — Ale ten chłopczyk się poprawił — zawołał prawdziwy Heniuś o tym Heniusiu z bajki, choć wiedział dobrze, że wujaszek opowiada jego własne historye, bo to ten prawdziwy Heniuś nie chciał niegdyś jechać do Częstochowy i potem bardzo tego żałował. — Nie, wcale się nie poprawił. Teraz dopiero zaczyna się na prawdę bajka o Heniusiu-kapryśniku — i to straszna bajka! — Straszna bajka! — zawołał prawdziwy Heniuś — i czarownik jest tam w bajce? — Jest i czarownik! A przedewszystkiem wiesz, co jest? Piesek i ptaszek — taki właśnie piesek i taki ptaszek jak te, co kupiłem dla ciebie i dla Jasia, ale że ty nie wiesz, czego chcesz, więc czekam, aż coś postanowisz. No, powiedz mi teraz? — Chcę, chcę pieska! Nie, ptaszka — tak, ptaszka. Albo... lepiej wezmę pieska! — A widzisz, znowu nie wiesz, czego chcesz. Otóż ten Heniuś z bajki także nie wiedział, czego chce. Bo właśnie były jego imieniny i wujaszek mu przyniósł do wyboru: pieska i ptaszka. Jak myślisz, co ten Heniuś wybrał? — Nie wiedział, co wybrać! Chciał i ptaszka i pieska! — Tak się ten prawdziwy Heniuś śmiał z tego Heniusia z bajki, chociaż sam był jak dwie krople wody do niego podobny, ale że to nie był głupi chłopczyk, więc dobrze znał swoją wadę, i tylko miał w sobie jakąś słabość woli, że się nie mógł poprawić. Zawsze był jak ten osiełek, co to mu w żłoby dano: w jeden owies, w drugi siano. Ale wróćmy do tego, co Heniusiowi opowiadał wujaszek. — Zgadłeś, nie wiedział, co wybrać! Już to chciał ptaszka, już pieska, już to obojga razem, już znowu nie chciał nic. Nakoniec jak zaczął mówić: „ptaszka, pieska! ptaszka, pieska!“ tak nie mógł skończyć.. Wujaszek bardzo się tem zmartwił i powiedział do Heniusia (do tego z bajki): — Widzę, że nie ma innej rady, tylko ci dam takiego pieska, co będzie zarazem ptakiem. Ubierz się, pójdziemy do składu zabawek, może znajdziesz to, czego pragniesz. — Heniusiowi bardzo się to spodobało, choć nie mógł zrozumieć, jaki to będzie pies, coby zarazem był ptakiem. Wkrótce wyszedł z wujaszkiem do składu zabawek, a trzeba wiedzieć, że ten fabrykant zabawek to był prawdziwy czarownik i takie nadzwyczajne robił zabawki, że niktby temu nie uwierzył. Robił on lalki mówiące, śpiewające, tańczące, a konie u niego były jak żywe. Miał zbiory figur naprzykład do historyi o Czerwonym Kapturku, albo o Kopciuszku: figury same się poruszały i czyniły to wszystko, co bajka opowiada. Jakie tam w sklepie były domki, jakie gospodarstwa lalczyne, jakie menażerye, jakie śliczne wojsko, to coś niesłychanego! To też Heniuś wszystko pożerał oczyma, ale nikt nie może kupić odrazu wszystkich zabawek: trzeba coś wybrać. Wujaszek wziął mu do wyboru pieska i ptaszka. Nie myśl, że to były zwyczajne zabawki. Piesek, rodzaj pudla, poruszał się jak żywy i był tak duży, że można było na nim usiąść jak na koniu; oczy miał ruchome, szerść żółtawą, język wysuwał doskonale, a nawet poszczekiwał: ham, ham! A dopiero łabędź! Nie mniejszy był od pudla, biały jak mleko, ślicznie umiał poruszać szyją, dziób otwierał, nóżki składał, a jeżeliś go wtedy puścił na wodę, pływał sobie jak prawdziwy łabędź po sadzawce w ogrodzie Saskim, a wreszcie, kiedy skrzydła rozwinął, zgrabnie latał po powietrzu. Było też nad czem się namyślać: co lepsze, pudel czy łabędź? To też Heniuś nie wiedział, co wybrać — i do ostatka nie odgadł, czego chce, a czego nie chce. — Panie Hokus-Pokus — powiedział wujaszek do fabrykanta zabawek — kupiłem u pana tego pudla i łabędzia dla Heniusia, ale Heniuś nie wie sam, co wybrać. Otóż chciałbym dostać takiego pudla, coby był zarazem ptakiem, a w ten sposób Heniuś będzie miał i pudla i ptaka. Pan Hokus-Pokus, mały człowieczek z dużą siwą brodą, w czerwonej, wysokiej, szpiczastej czapce i w płaszczu, upstrzonym złotemi gwiazdkami, zeszedł z drabiny, gdzieś pod sufitem, zbliżył się do wujaszka, podał mu rękę i rzecze: — Witam pana, panie wujaszku! Słyszałem już o tym Heniusiu: mój „Widnik“ mi o nim powiedział. Heniuś poczerwieniał, gdy Hokus-Pokus wskazał na jedną duża lalkę, podobną do pajaca, ale lalka miała oczy tak sztuczne, że kto w nie spojrzał, ten mógł widzieć wszystko, o czem pomyślał. Dlatego lalka nazywała się Widnikiem. Hokus-Pokus, ile razy chciał co wiedzieć o jakim chłopczyku albo dziewczynce, spoglądał w oczy Widnika i wszystko o nim wiedział. Znał on też doskonale historyę pudla i łabędzia. — Znajdzie się coś dla Heniusia w tym rodzaju, ale to zabawka niebezpieczna, bo i tu nawet trzeba zawsze wiedzieć, czego się chce. Rzekłszy to, gwizdnął osobliwie i naraz z najwyższej półki w sklepie sfrunął prześliczny duży ptak na podłogę. Ptak był nadzwyczaj dziwny, bo ciało miał łabędzie, ale głowę pudla i cały okryty był szerścią, jak pudel. Czarownik zbliżył się do ptaka, coś zakręcił koło jego szyi i wnet łabędź zmienił się w psa, na czterech łapach, ale pies miał szyję łabędzią i skrzydła u boków, a cały był pierzem białem odziany: natychmiast zaczął biegać po izbie, aż się Heniuś przestraszył. — Nic się nie bój! — uspokoił go fabrykant. — Zwierz ten nic złego ci nie zrobi. Umie on biegać po ziemi, jak pies i latać po powietrzu jak ptak. Dość zakręcić tę szrubkę w szyi pomieszczoną, a stanie się albo psem-ptakiem, albo ptakiem-psem, jak chcesz. Zarazem należy wołać: ptak-pies, albo pies-ptak! Trzeba tylko umieć postanowić. Można usiąść na nim, jak na koniu, ale nie zmieniać go wtedy w ptaka, bo może ponieść w powietrze i niewiadomo dokąd poleci. Heniuś słuchał uważnie i zamierzył odtąd bardzo ostrożnie bawić się tym szczególnym potworem. Wujaszek oddał czarownikowi zabawki poprzednie, a dla Jasia kupił ślicznego pajaca. Poczem zabrali ze sobą dziwnego ptaka-psa, który biegł za Heniusiem, jak pies prawdziwy, aż się wszystkie dzieci na ulicy oglądały. Heniuś był bardzo zadowolony i marzył tylko o tem, jak to on będzie dowoli zmieniał tego pudla w łabędzia i łabędzia w pudla. Mama jednakże bardzo niespokojnie przyglądała się tej zabawce. Raz mama wysłała piastunkę z dziećmi do ogrodu, który był w tym samym domu, w końcu obszernego dziedzińca. Niańka z małym Jasiem siadła na trawniku, a Heniuś zaczął się bawić ze swoim pieskiem, którego nazwał „Bocian“. Już to go zmieniał na ptaka, już na pudla, a ptak, jak wiemy, miał głowę psa i szczekał po psiemu, gdy przeciwnie pies o ptasiej głowie klekotał po łabędziemu. — Bocian-pies! — zawołał Heniuś — i osobliwszy twór zaczął koło niego skakać, łasić się i klekotać dziobem i skrzydła rozwijać. — Bocian-ptak! i wnet znikał pies, a zjawiał się ptak o psiej głowie, szczekał: ham-ham! i ulatywał w powietrze, aż piastunka otwierała usta ze zdziwienia, a Jasio rzucał pajaca i przyglądał się zabawom Henia. Naraz Heniusiowi przyszło do głowy siąść na pudla, co już nieraz czynił, a nawet latał na nim po powietrzu, bo jak wiemy pies miał skrzydła, ale małe i nie wysoko umiał się łagodnie unosić nad ziemią. Ale takie nizkie latanie znudziło chłopczyka, czy też może stało się mimowoli, że szrubkę mu w szyi przekręcił i nagle pudel zmienił się w łabędzia i uleciał w powietrze wysoko, wysoko! Heniuś zaczął płakać i wołał: — Ratunku! — i rzewnie błagał ptaka: — Mój kochany, drogi Bocianie, wracaj na ziemię! Ale ptak był głuchy! A dopieroż wyobraźcie sobie przerażenie niańki i mamy, która to z okna zobaczyła, i ojca, który tylko co wrócił do domu. Wszystkie dzieci z podwórka zbiegły się razem i wołały: — Patrzcie, jak to Heniuś lata po powietrzu! Cóż było robić? Nikt mu nie mógł dopomódz. Łabędź leciał w powietrze coraz wyżej. Heniuś rozumiał, że gdyby nagle szrubkę odkręcił, to łabędź zmieniłby się w pudla, ale zaraz spadłby na ziemię i rozbiłby się o kamienie, albo wpadłby do wody. Więc tylko objął za szyję ptaka i modlił się po cichutku do Boga, aby się nad nim ulitował. A właśnie przelatywali nad wielkiem morzem, błękitno-zielonem, i wszystkie ryby wysunęły łby do góry i przyglądały się dziwnemu jeźdźcowi. Razem zauważył Heniuś, że ptak zamiast w górę lecieć, teraz na dół spływa — i już był pewny, że w morze spadnie. Ale nie tak było: ptak rozmaicie po powietrzu kołował, aż nakoniec Heniuś zobaczył zdaleka jakąś dziwną wyspę. Tam to spłynął łabędź razem z Heniusiem i zatrzymał się w ślicznym ogrodzie, pełnym nadzwyczajnych kwiatów czerwonych, niebieskich, żółtych i białych oraz ptaków śpiewających. Stanąwszy na ziemi, odpoczywał, a Heniuś rozumie się był bardzo szczęśliwy z tego uratowania i dziękował za to Bogu gorącym paciorkiem, ale zarazem smucił się wielce, że się znalazł w niewiadomym kraju, na pustej, bezludnej wyspie, tak daleko od mamy, i od tatusia, od Jasia i od niańki. Ale wyspa nie była taka pusta, jak się zdawało: kiedy się Heniuś dobrze rozejrzał do koła, zobaczył na około cztery domki bardzo ładne — i o, dziwo! odrazu poznał, że to były domki z piernika. Rzeczywiście, budynki były ze zwyczajnych pierników z migdałami, a dach z okrągłych różnokolorowych pierników z makiem; okna były z wybornego szkła karmelkowego, a wszystkie ozdoby na około z cukierków angielskich; kominy były z czekolady, a bramy z pomadek nadziewanych konfiturami. Heniusiowi aż oczy na wierzch wyłaziły na widok tych smacznych rzeczy, ale przypomniał sobie historyę Jasia i Małgosi — i nie chciał dotykać niczego, bo się obawiał, że wyjdzie Baba-Jędza i zrobi mu co złego. Więc też siedział i czekał zmiłowania Bożego: nie zginął w powietrzu, nie zginął na morzu, nie zginie i na ziemi! Jakoż usłyszał niedługo śliczne śpiewy, a gdy rozglądał się do koła, chcąc wiedzieć, skąd śpiew płynie, przekonał się, że śpiewają te kwiaty różnobarwne, co rosły tu w ogrodzie, a ptaki na gałęziach grabów i osin powtarzały ich pieśni. Wkrótce też kwiaty zaczęły się rozlewać w jakieś formy obłoczne i niedługo z koron kwiatów wytworzyły się piękne panny, w różowych, żółtych, białych, niebieskich i zielonych sukniach, a każda miała gwiazdkę złotą nad głową i laseczkę w ręku. Domyślił się, że to były wróżki. Istotnie, była to wyspa wróżek, a jeśli chcesz wiedzieć, jaką śpiewały pieśń, to ci zaraz powiem:Przyjechał do nas Heniuś mały, Przyniósł go do nas łabędź biały! Zdala od mamy i od taty, Przyniósł go do nas ptak skrzydlaty! Teraz się dostał w ręce wróżek, Aby mu czar nasz serce urzekł — Bo choć to dobre jest pacholę, Ale ma chwiejną, słabą wolę — Co się kołysze niby liść! I nigdy nie wie, dokąd iść, I nigdy nie wie, czego chcieć: Teraz się w naszą dostał sieć. My go w żelazny rzucim piec, By Heniuś zawsze umiał rzec, Gdy trzeba — nie! Gdy trzeba — tak! Potem uleci z Heniem ptak. I tak powróci przetopiony Henio w rodzinne swoje strony. Gdzie był? O dziwnej tej zagadce Opowie Henio ojcu, matce. Z początku Heniusiowi bardzo się podobał ten śpiew, ale kiedy usłyszał o żelaznym piecu, zląkł się niemało, bo znów sobie przypomniał historyę o Jasiu i Małgosi: pomyślał też że wróżki, choć tak śliczne na oko, ugotują go i zjedzą. Ale wróżki nic mu złego nie zrobiły, a trzeba dodać, że tych wróżek było coraz więcej i nagle Heniuś zobaczył wiele innych dzieci, wychodzących z gaików zielonych i z piernikowych domków. Dzieci były bardzo wesołe: śpiewały sobie, biegały dokoła, a niektóre miały śliczne zabawki — konie, wózki, piłki, lalki, pajaców, albo książki z obrazkami; jeden chłopczyk miał welocyped, a inny wybornego latawca; dziewczynki pędziły przed sobą kółka, albo skakały przez sznury. Po chwili stało się cicho, a z powietrza spłynęło tyle łabędzi, co było dzieci na wyspie. Heniuś patrzał zdziwiony: wszystkie dzieci, które miały zabawki — siadły na grzbiecie łabędzi, a ptaki, rozwinąwszy skrzydła, uleciały z niemi w górę. — Te dzieci już wracają do domu — powiedziała jedna dziewczynka do Heniusia. — A wy tu zostajecie? — My tu musimy zostać, póki nie przejdziemy przez żelazny piec. — Cóż to za piec? Bardzo się boję, bo mi wróżki o tym piecu mówiły. — To duży piec, w którym się zmieniają dzieci. Które było leniuszkiem — to się staje bardzo pilne, które kłamało — będzie mówić prawdę, które było nieposłuszne — robi się grzecznem. Ja byłam uparta — więc tu mię rzuciło — i wróżki chcą mnie do pieca włożyć. A ty dla czego tu jesteś? — pytała dalej dziewczynka. — Bo jestem grymaśnik — powiedział Heniuś. — Nigdy nie wiem, czego chcę. Razem chcę iść do ogrodu i nie chcę. Razem chcę jechać do Częstochowy i nie chcę jechać. A najgorzej to było z tym psem-ptakiem.... — Cóż to za dziwny pies? Tu Heniuś opowiedział dziewczynce całą swoją historyę — dziewczynka śmiała się z niego tak, że aż się chłopiec zawstydził. Ale wnet i dziewczynkę wstyd opanował, gdy ją Heniuś zapytał, jak ona tu przyjechała. — Na koziełku — odrzekła zarumieniona, a koziełek, który stał tuż obok, zabeczał nagle: me-me! Wtem zabrzmiał dzwonek i wróżki otoczyły dzieci, każda wzięła jedno za rękę i wyprowadziła je z ogrodu. Za ogrodem była naprzód łączka zielona i słoneczna, przecięta srebrną falą strumyka. Wróżki z dziećmi przeszły po mostku na drugi brzeg strumienia, a wkrótce wszyscy znaleźli się w głębokim lesie. Dziwne zwierzęta — smoki, jednorożce, bazyliszki, ludokonie czyli centaury, jaszczury olbrzymie stały u progu lasu. Nie dziw, że się dzieci przestraszyły; jaki taki wołał: — O, już nigdy nie będę kłamał! Już nie będę uparty! Już nie będę grymasił! Ale wróżki nie baczyły na to i szły dalej, a dziwne potwory, słysząc żałosne wyznania grzechów, nic złego dzieciom nie robiły, tylko się spokojnie pokładły na ziemi. — Boże, Boże, ratuj nas od żelaznego pieca! — wołały dzieci, bo już rozumiały, że w tym lesie jest ów straszny piec. Istotnie, po krótkiej chwili ujrzały dzieci wielki piec żelazny, podobny do młyna, a czterech olbrzymów stało do koła i miechami ogień rozniecali. Piec był czerwony od żaru. O, jakże dzieci płakały, gdy stanęły z wróżkami koło pieca. Olbrzymy po kolei chwytały dzieci i rzucały w piec. Dzieci było siedmioro. Żar w piecu był nie do wytrzymania, i Heniuś czuł, że się roztapia jak cukier w gorącej herbacie. Miał tylko czas krzyknąć: — Mamusiu, już nie będę nigdy.... I czuł, jak go dziewczynka złapała za rękę, ale wnet także się roztopiła jak masło na ogniu... Potem już Heniuś nic nie wiedział i dopiero w jakiś czas później uczuł, że dokoła robi się jakoś chłodniej. Rzeczywiście olbrzymy zgasiły ogień i piec tracił czerwoność, a roztopione członki dzieci na nowo się składały w żywe ciało, tylko inaczej nieco ułożone — to się nazywało na wyspie przetopieniem. I znów minął jakiś czas, a Heniuś uczuł, że go olbrzym wydobywa z pieca i wnet znalazł się znowu na świeżem powietrzu w lesie. Z początku nie mógł oczu otworzyć i ciężko oddychał: jakby we śnie przypominały mu się dawne jego historye, kiedy to nie wiedział, czy chce mleka, czy herbaty; czy chce iść do ogrodu, czy nie chce; czy chce jechać do Częstochowy, czy nie chce; wreszcie nie wiedział, czy chce psa czy ptaka... Ale teraz, po wyjściu z żelaznego pieca, śmiał się sam z siebie i czuł się zupełnie inny, przetopiony od stóp do głów. Wreszcie otworzył oczy i zgadnij, kto stał przed nim: oto sam pan Hokus-Pokus, karzełek z siwą długą brodą, który go pytał: — No, cóż, Heniusiu, czujesz się zmieniony? — Czuję... — Patrz, tu do wyboru koń, strzelba i przyrządy ogrodnicze. Co wybierasz? Co chcesz? Heniuś, co prawda, miał ochotę na wszystko i jeszcze przez chwilę się wahał, ale wnet się opamiętał, bo to był teraz żelazny Heniuś i musiał coś wybrać. — Wybieram konia! — powiedział wyraźnie i pewnym głosem. Natychmiast koń zbliżył się do Heniusia, chłopiec siadł na konika, który szybko pokłusował z lasu na łączkę i do ogrodu. Heniuś zdaleka tylko dziękował poczciwym olbrzymom. Inne dzieci już tu były: uparta dziewczynka, też przetopiona, bardzo się uradowała na widok Heniusia. Dostała prześliczną lalkę, nadzwyczaj grzeczną i wesołą, która mówiła śpiewnym głosikiem: — Wandzia już nie jest uparta! Dzieci bawiły się jakiś czas w ogrodzie, a dobre wróżki dały im cukierków i pierników, mleka i czekolady. Wtem zjawił się pan Hokus-Pokus z dywanikiem czarodziejskim. Rozłożył dywanik na trawniku i dzieciom kazał na nim usiąść; pomieścił na nim zabawki i sam usiadł także. Wróżki otoczyły dywanik dokoła i śpiewały: — Bądźcie zdrowe, dzieci! Bądźcie szczęśliwe! Dzieci mówiły, zwracając się do wróżek: — Dziękujemy wam, dobre wróżki! Dziękujemy wam, żeście nas przetopiły w żelaznym piecu! Wtem dywanik uleciał w górę, a dzieci widziały, jak wróżki się rozpłynęły w powietrzu i każda w swoim kwiecie się schowała: jedna w tulipanie, druga w lilii, trzecia w narcyzach... Dywanik z dziećmi płynął coraz wyżej, nad morzami, nad lasami, a pan Hokus-Pokus zatrzymywał się w różnych miastach — i dzieci oddawał rodzicom. Heniuś i Wandzia zatrzymali się dopiero w Warszawie. Ogromna była uciecha w domu, gdy nagle po trzech dniach nieobecności ujrzano Heniusia. Ale jakież było zdziwienie mamy, gdy przekonała się, że ten Heniuś jest niby ten sam, a zupełnie inny. Na wszystko odpowiadał jasno i wyraźnie: doskonale wiedział, czego chce i czego nie chce. Dzieci z podwórka wprost nie wierzyły opowiadaniu Heniusia, gdy ten im prawił o swej podróży na wyspę wróżek. Ale konik ich przekonał o prawdzie, bo w żadnym składzie zabawek niema takiego konia. Tu jeszcze muszę dodać, że niewiadomo jakim sposobem nazajutrz rano, oprócz konia, obok łóżka Heniusia, znalazła się strzelba i przyrządy ogrodnicze, polewaczka, grabie, łopata, rydel i inne rzeczy. Natomiast ów pudel-łabędź zniknął zupełnie i niewiadomo, co się z nim stało. Widać, że był na świecie niepotrzebny, bo to była tylko kapryśna dusza tego dawnego Heniusia, o którym ci powiedziałem bajkę. — To już koniec bajki? — zapytał prawdziwy Heniuś swojego wujaszka. — Koniec. — I ten chłopczyk się poprawił? — Zupełnie się zmienił. A ty się poprawisz? — Przetopię się — rzekł Heniuś — jakby w tym czarodziejskim żelaznym piecu. — Doskonale! Więc teraz powiedz, jaką chcesz bajkę? — Już dziękuję wujaszkowi, bo to śliczna bajka, co mi wujaszek opowiedział o Heniusiu — o tym drugim Heniusiu. — Bardzo dobrze. A teraz powiedz, co wybierasz: psa czy ptaka? — Jeśli mam prawdę powiedzieć, to proszę o konia, takiego konia, jakiego miał ten Heniuś z bajki.
the ptak i pies